Wszyscy jesteśmy artystami
- Napisane przez Olek Sarnowski
- wielkość czcionki Zmniejsz czcionkę Powiększ czcionkę
- Dział: Nasze historie

Staraliśmy się przeżyć te czasy po swojemu. Zawsze ktoś ze znajomych przynosił wódkę "Żytnią", a ktoś inny grecki sok pomarańczowy "Dodoni" w puszce. I tak rozpoczynały się nocne Polaków rozmowy... Zazwyczaj rozmawialiśmy o naszych codziennych problemach. Obce nam były idee wolnościowe. Marzyliśmy jedynie o własnym mieszkaniu w Spółdzielni Mieszkaniowej, albo o wspólnych wakacjach nad polskim morzem. Czasami ktoś zaśpiewał przy fortepianie "Marsz polskiej brygady", a innym razem "Góralu, czy ci nie żal ?". Zawsze był to sygnał, że kończy się alkohol. W tamtych czasach zdobycie go o tej porze było nie lada wyzwaniem. Nie wiem, czy czasem nie powróciliśmy ostatnio do ideałów Władysława Gomółki?
Wówczas najprostszym sposobem było udanie się na Dworzec Kolejowy do czynnej przez całą noc restauracji. W Poznaniu były też dwie kawiarnie czynne do godziny 24. Jedną z nich był "Santos" przy pl. Wiosny Ludów, a drugą "Ekspresowa" w obecnej siedzibie ZUS na ul. Dąbrowskiego. Tam zawsze można było zaopatrzyć się w niezbędne trunki. Takie to były czasy... A po nocnej eskapadzie siadaliśmy wszyscy razem i rozmawialiśmy o kinie Antonioniego, Bergmana i Wajdy. Naszym "guru" był także niezwykły plakacista Franciszek Starowiejski. Zachwycali nas również młodzi polscy autorzy krótkich filmów - Piotr Szulkin, Krzysztof Kieślowski, czy Zbigniew Rybczyński. Naszym nocnym rozmową często towarzyszyły piosenki Leonarda Cohena puszczane z magnetofonu kasetowego. A rano cóż... uwielbialiśmy cytrusowy napój gazowany o magicznej dla nas nazwie "Capri".